Wszystkie w naszej pracowni powstaje dzięki pasji, którą chcemy się z Wami dzielić.
Z ręki do ręki
Od pokoleń przekazujemy szydełko z matki na córkę.
Moja Prababcia Marysia, Moja Babcia Krysia, Moja mama Basia, ja (Adriana), Moje córki, Zuza i Zosia – jesteśmy związane miłością do rękodzieła. I choć nie ma już Prababci i Babci, to potrzeba dziergania rozkwita w kolejnych pokoleniach. By ją pielęgnować, założyłyśmy pracownię.
Skąd nazwa -Moja Mija?
„Moja” – bo rękodzieło to coś indywidualnego. Każdy splot jest pełen radości tworzenia, a każdy przedmiot wyjątkowy. Gdy gotowe rzeczy trafiają do Was, stają się „moje”. Mówicie – to mój szalik, mój koszyk, moja poduszka. Czułość rękodzieła przechodzi z ręki do ręki.
A drugi człon – „Mija”? Mija to nasz kot. Jak nazwać pracownię, imionami tylu wspaniałych kobiet? Kot jest nasz wspólny. Chodzi własnymi drogami- jak każda z nas. A gdy Mija plącze się między włóczkami, to zdaje się, że to też jej pasja.
Znajdziecie u nas nie tylko przedmioty robione na szydełku. Każda z nas, rozwijając swoją pasję, poznała jeszcze inne narzędzia do tworzenia. Mama kocha szyć. Coś z niczego to jej hasło przewodnie. Z kawałków materiałów szyje coś co jest przydatne na co dzień i dla każdego – torby.
Ja uwielbiam pracować na włóczkach, do których wykorzystuje się tylko palce. I choć szydełko mam ciągle pod ręką, a praca z nim daje mi najwięcej satysfakcji, to zrobienie „poduszki na paluszkach” jest wielką frajdą.
Zuza – moja starsza córka, to typowa nastolatka, robi wszystko naraz, w tej chwili i na już. Pięknie maluje, szkicuje. Jej wielką miłością jest makrama.
Zosia, najmłodsza córka, ma 10 lat. Śpiewa, tańczy, recytuje i maluje. Jej wszechstronność nie zna granic. Lubię gdy siedzi obok mnie, coś tam kombinując z włóczką i uczy się śpiewać koleją piosenkę.
Moja Mija to również nasi goście. Często się zdarza, że ktoś przychodzi po jedną rzecz, a wychodzi z kilkoma. Kupuje koc, by wrócić po następny. Później przychodzi pani, której po raz piąty przerabiam koszyczek, by pasował idealnie. Czasem po nocy robię czapkę z szalikiem, bo ktoś rano wyjeżdża nad morze i musi ją mieć koniecznie „na wczoraj”.
Serdecznie zapraszamy -odwiedźcie nasze gościnne progi. Przymierzcie czapkę, okryjcie się ciepłym kocem i przytulcie misia. A gdy będziecie potrzebować chwili oddechu, wokół pracowni znajdziecie piękne tereny do spacerów – tuż za progiem płynie Bug. Do zobaczenia!